Bańka na rynku nieruchomości USA

Branża nieruchomości ma niezwykle istotny wpływ na kondycję całej gospodarki. Ceny mieszkań bezpośrednio oddziałują na zamożność społeczeństwa, bo zakup własnego domu czy lokalu mieszkalnego w wygodnej dzielnicy jest ważnym etapem w życiu. Gdy ceny mieszkań osiągają cenę zaporową pojawia się problemem ze sprzedażą, więc kolejne inwestycje nie są realizowane, a bez ich ukończenia trudno jest oczekiwać rozwoju danego miasta czy kraju.  Pojawia się błędne koło, które może prowadzić do bańki na rynku nieruchomości, tak jak to miało miejsce ponad 10 lat temu w Stanach Zjednoczonych.

nieruchomości bańka

Po dekadzie od kryzysu nieruchomości w USA są cenne i drogie. Wiele mieszkań nadal jest poza zasięgiem przeciętego Amerykanina. Jednak cena uwarunkowana jest różnym czynnikami – przede wszystkim dużym zainteresowaniem lokali mieszkalnych, dlatego obecne ceny są wyższe niż rekordowe w 2006 roku, gdy słynna „housing bubble” osiągnęła punkt krytyczny.  Gdy pękła bańka na amerykańskim rynku nieruchomości, rozpoczął się globalny kryzys finansowy. Główne banki oraz firmy inwestycyjne z Wall Street narażone były na bankructwo. Uchroniła je przed tym pomoc amerykańskiego rządu.

Obecna sytuacja i ta sprzed 10 lat, poza ceną nieruchomości, niewiele mają wspólnego. Inflacja jest znacznie niższa niż 2006 roku, a wyższe ceny dotyczą tylko najpopularniejszych mieszkaniowo miast. Aż ¾ sektora nieruchomości mieszkalnych otrzymuje poziom cenowy niższy niż w dobie kryzysu. Ponadto nie każdy otrzyma teraz kredyt hipoteczny. W 2007 roku taka procedura była tylko formalnością. Dziś trzeba posiadać wkład własny i zdolność kredytową. Ceny mieszkań nie zmienią się też tak dynamicznie – w granicach 5 proc. To trzy razy mniej niż w 2006 roku.

Analizując sytuację da się zauważyć, że druga bańka cenowa na rynku nieruchomości nie jest możliwa w takim stopniu jak 10 lat temu. Do powstania konieczna jest hossa na rynku kredytów hipotecznych, tak jak to wówczas miało miejsce. Pomimo braku możliwościach finansowych i spłaty zadłużenia amerykańskie banki w udzielały pożyczek, a to skutkowało brakiem gotówki w sektorze kredytowym i niewypłacalnością banków. Bańka "pękła", gdy stopy procentowe osiągnęły pułap 5,25 %.

 

Tak duży wzrost stóp procentowych w krótkim okresie wywołał kryzys gospodarczy w Stanach Zjednoczonych. W ciągu dwóch lat od 1 proc. osiągnęły one w listopadzie 2006 roku ponad 5 proc. Znacznie większe obciążeń odsetek sprawiło, że amerykańskie nieruchomości przestały być produktem atrakcyjnym, więc ich ceny zaczęły spadać. Natomiast kredytobiorcy nie spłacali zaciągniętych pożyczek, więc banki zajmowały zadłużone nieruchomości, co jeszcze pogłębiało proces spadku cen w branży. Wszystko to odbiło się na stabilności gospodarczej Stanów Zjednoczonych, które w latach 2007-2009 musiały walczyć z kryzysem. A jego skutki były odczuwalne na całym świecie.